Dezerter
Administrator
Dołączył: 22 Gru 2007
Posty: 1033
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią Maj 08, 2009 5:26 pm Temat postu: Aleksandra Śląska |
|
|
Aleksandra Śląska
[podpis] WITOLD SADOWY
Gazeta Stołeczna nr 220, wydanie z dnia 20/09/1999 NEKROLOGI, str. 21
WSPOMNIENIE. W dziesiątą rocznicę śmierci (1925-89)
Aleksandra Śląska należała do najbardziej utalentowanych aktorek okresu powojennego. Wrażliwa, delikatna, o dużej kulturze i chłodnej nordyckiej urodzie połączonej z dużą prostotą środków wyrazu i głębią przeżyć, fascynowała publiczność. Lekko schrypnięty, wibrujący uczuciem głos przekazywał z niezwykłą maestrią gamę ludzkich uczuć. Wytworna, elegancka i dystyngowana, sposobem bycia i zachowania przypominała przedwojenne wielkie aktorki. Miała w dorobku mnóstwo różnorodnych ról.
Zaczynała naukę w 1945 r. jako słuchaczka Studia Dramatycznego w Krakowie. Od pierwszej chwili zetknęła się z największymi indywidualnościami sceny polskiej: Juliuszem Osterwą, Ludwikiem Solskim, Aleksandrem Zelwerowiczem, Zofią Jaroszewską i Jerzym Leszczyńskim. Już na II roku studiów debiutowała w sztuce "Bartosz Głowacki". Pierwszy poważny sukces odniosła w 1947 r. w roli Stelki w "Fantazym" u boku Osterwy. Dwa następne lata spędziła w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie, sprawdzając się w różnorodnym repertuarze: grała Amelię w "Mazepie", a zaraz potem dla odmiany Zosię w komedii Romana Niewiarowicza "Znajda", Mariannę w "Świętoszku", Zosię w "Weselu", Magdalenę w "Judaszu z Kariotu" Rostworowskiego, a także tytułową Mariannę w "Kaprysach Marianny" de Musseta i Paschalę w "Owczym źródle" de Vegi.
W 1949 r. znalazła się w Warszawie, w zespole Teatru Współczesnego u Erwina Axera. Stolica zobaczyła Ją pierwszy raz na tej scenie jako Lisel w "Niemcach". Kolejne role ugruntowały Jej pozycję: Pola w "Mieszczanach", Wiwia w "Profesji Pani Warren" u boku Ireny Eichlerówny i Czesława Wołłejki, z którym wkrótce zagrała w filmie "Młodość Chopina", przeistaczając się w Konstancję Gładkowską. Gdy Axer oprócz Współczesnego zaczął kierować Narodowym, rozpoczęła próby z "Niemców", grając tym razem Ruth. Była znakomita. Potem jeszcze w "Kordianie" z Tadeuszem Łomnickim zagrała Violettę i opuściła Teatr Współczesny.
W 1956 r. zaangażowała się do Ateneum. Sworzyła wiele wybitnych kreacji, a wielki sukces odniosła w 1958 r. jako Blanche w "Tramwaju zwanym pożądaniem". Po tej roli wróciła do Współczesnego, by olśnić widzów w roli Ingi w "Pierwszym dniu wolności". Potem już do końca życia związała losy z Ateneum i Januszem Warmińskim, wychodząc za niego za mąż. Widziałem Ją we wszystkich rolach, jakie grała w tym teatrze. Było ich mnóstwo, i we wszystkich była porywająca: Joanna w "Więźnach z Altony" Temple Stivens w "Requiem dla zakonnicy", Matka Joanna od Aniołów w "Demonach", Marie Octobre, Inez de Castro w "Martwej królowej", Helena w "Wujaszku Wani" i Raniewska w "Wiśniowym sadzie", Jenny ze sztuki Albee'go "Wszystko w ogrodzie", Elżbieta de Valois w "Don Carlosie" i Alicja w "Tańcu śmierci". Szczególnym wydarzeniem w Jej karierze stał się monodram Hacksa "Rozmowa w domu Państwa Stein o nieobecnym Panu von Goethe". Przez dwie godziny sama wypełniała scenę, dając niezwykły popis swego nieprzeciętnego talentu.
Ostatni raz widziałem Ją w sztuce "Madame de Sade". Reżyserowała to przedstawienie, grając rolę tytułową. Jak zwykle zachwycała finezją prowadzenia dialogu i bezbłędnego budowania postaci. Nic nie wskazywało na to, że będzie to Jej ostatnia w życiu rola. Zachorowała i już nie wróciła na scenę. Odeszła. Całe życie walczyła o godność zawodu aktora, włączając się aktywnie w sprawy środowiska. Była nie tylko wspaniałą artystką, ale także profesorem w PWST. Znajdowała czas na radio, dubbing i film, a także na telewizję. Nie miała może zbyt wielkiego szczęścia do filmu - jak sama mówiła, lecz wielkie role Jej w "Ostatnim etapie" i "Pasażerce" prawdziwi kinomani pamiętają do dziś. Wielką kreację stworzyła w dubbingu, użyczając głosu Glendzie Jackson w serialu o Elżbiecie, królowej Anglii. Wydarzeniem była także rola królowej Bony w serialu telewizyjnym.
Sprawiała może wrażenie osoby chłodnej, ale kiedy się Ją bliżej poznało, zmieniało się zdanie. Miała w sobie pokłady ciepła i życzliwości.
WITOLD SADOWY
Post został pochwalony 0 razy
|
|